Myslovitz

Myslovitz

Acidland
Chłopcy
Dla ciebie
Długość dzwięku samotności
Gdzieś
Kilka błędów popełnianych przez dobrych rodziców
Kraków
Miłość w czasach popkultury
My
Nienawiść
Sprzedawcy marzeń
Szklany człowiek
Wieża melancholi
Za zamkniętymi oczami
Zwykły dzień


Acidland

Nie poddaj się, Bierz życie jakim jest
I pomyśl, że na drugie nie masz szans

Po co ten stres. Myślisz, że nie masz nic
Każdy ma - nawet ty. Czasem trzeba to po prostu znaleźć
Miłość, noc i deszcz, życie też. Dlatego warto starać się
Powiedz, czy naprawdę nic nie jesteś wart
Znajdź to w sobie. Tak

Nie poddaj się. Bierz życie jakim jest
I pomyśl, że na drugie nie masz szans

Ten kraj jest jak psychodeliczny lot. Czujesz, że nie zmienisz nic...
Spróbuj wziąć z tego coś. To przecież twoje życie jest
Popelniaj błędy i naprawiaj je
Gdy dotkniesz dna, odbijaj się
Wykorzystaj czas. Drugiego już nie będziesz miał

Nie poddaj się. Bierz życie jakim jest
I pomyśl, że na drugie nie masz szans

Odetchnij więc, zastanów się, znajdź jego sens
Bierz życie takim jakie jest
I ciągle szarp i zmieniaj je, przed siebie idź
Bierz życie takim jakie jest. I zmieniaj je i ciągle walcz.
Przed siebie idź...

Chłopcy

Wieczorami chłopcy wychodzą na ulicę
Szukają czegoś co wypełni im czas
Rzucają kamieniami w koła samochodów
I patrzą na spódnice dziewczyn
Które nie chcą ich znać

Wieczorami chłopcy wychodzą na ulicę
Bo wieczorami nie widać szarości
Nie widać brudnych ulic
A latarnie nie świecą
I można udawać, że można na spacer pójść

Wieczorami chłopcy wychodzą na ulicę
Marzą o życiu w dalekich krainach
Spoglądając w puste lornetki butelek
Dyskutują o amerykańskich filmach

Wieczorami chłopcy wychodzą na ulicę
Siadają na chodniku i palą jointy
Robią wszystko, żeby stąd uciec
Kiedy wreszcie mogą
To wtedy nie mogą się ruszyć

Dla ciebie

Dla Ciebie
Mógłbym zrobić wszystko
Co zechcesz powiedz tylko
Naprawdę na dużo mnie stać

Dla Ciebie
Mógłbym wszystko zmienić
Mógłbym nawet uwierzyć
Naprawdę na dużo mnie stać

Dla Ciebie
Zrywam polne kwiaty
Szukam tych najrzadszych
Naprawdę na dużo mnie stać

Najchętniej zamknąłbym Cię w klatce
Bo kocham na Ciebie patrzeć
Naprawdę na dużo mnie stać

To wszystko czego chcę
To wszystko czego mi brak
To wszystko czego ja
Nigdy nie będę miał
Otwórz oczy zobacz sam
Przed nami mgła

Dla Ciebie mógłbym zrobić wszystko
Co zechcesz powiedz tylko
Naprawdę na dużo mnie stać

Przez Ciebie wpadłem w głęboką depresję
Już teraz nie wiem kim jestem
Bo naprawdę na dużo mnie stać

To wszystko czego chcę
To wszystko czego mi brak
To wszystko czego ja
Nigdy nie będę miał
Otwórz oczy zobacz sam
Przed nami mgła
Zamykam oczy
Nie chcę widzieć
Nie chcę czuć
Czy to koniec już

To koniec już

Długość dzwięku samotności

I nawet kiedy będę sam nie zmienię się
To nie mój świat
Przede mną droga, którą znam
Którą ja wybrałem sam

Tak zawsze genialny, idealny muszę być
I muszę chcieć super luz
I już setki bzdur
I już to nie ja

I nawet kiedy będę sam nie zmienię się
To nie mój świat
Przede mną droga, którą znam
Którą ja wybrałem sam

Wiesz lubię wieczory
Lubię się schować na jakiś czas
I jakoś tak nienaturalnie, trochę przesadnie
Pobyć sam
Wejść na drzewo i patrzeć w niebo tak zwyczajnie tylko że
Tutaj też wiem kolejny raz
Nie mam szans być kim chcę

Noc a nocą gdy nie śpię
Wychodzę choć nie chcę
Spojrzeć na chemiczny świat
Pachnący szarością z papieru miłością
Gdzie Ty i ja
I jeszcze ktoś, nie wiem kto
Chciałby tak przez kilka lat
Zbyt zachłannie i trochę przesadnie
Pobyć chwilę sam
Chyba go znam

Gdzieś

W moim pokoju pusto, zimno mi
Nie ma tutaj nic
Wracam znów nad ranem
Nie wiem skąd
Muszę gdzieś się skryć

Zapomniałem dawno jak to jest
O migdałach śnić
Zgubiłem Twoje zdjęcie
Wiem już że
Nie mam teraz nic

Gdzieś na dnie
To tu gdzie jestem
Nie ma Słońca
Gdzieś tam też
Mieszkają chwile te najlepsze
Gdzieś tam też
Rosną kwiaty najpiękniejsze
Wiem ja też
Nie zawsze będę mówił szeptem

Patrzę na seriale
Kocha go
On ją bardzo też
Gaszę telewizor
Znowu sam
Muszę teraz wyjść

Gdzieś na dnie
To tu gdzie jestem
Nie ma Słońca
Gdzieś tam też
Mieszkają chwile te najlepsze
Gdzieś tam też
Rosną kwiaty najpiękniejsze
Wiem ja też
Nie zawsze będę mówił szeptem

Kilka błędów popełnianych przez dobrych rodziców

Jestem przez was przytłoczony, genetycznie obciążony
Czuję wielką słabość w sobie. Dla nich jestem nikt
Czuję się jak ktoś przegrany, w tłumie ludzi niewidzialny
Chyba jestem niepotrzebny. Jest mnie coraz mniej

Zawsze sobie golę głowę... Nie kupuje tylko biore
Nie potrafie robić nic, tylko rzeczy złe
Nienawidzę bycia miłym bo uwialbiam budzić niechęć
Tak zostałem wychowany. A w zasadzie nie...

Co mam zrobić, co teraz zrobić powiedz mi
Co mam zrobić dziś
Powiedz jak, co mam zrobić, spróbuj naprawić chociaż coś
Chociaż teraz pomóż mi...

Przecież szedłem za przykładem jaki zawsze mi dawałeś
Tym jedynym i najlepszym - teraz wiem, że nie...
Chciałbym stać się tak jak oni - wszyscy młodzi, piękni zdolni.
Chociaż raz chciałbym spróbować - chyba nie da się...

Co mam zrobić, co teraz zrobić powiedz mi/
Co mam zrobić dziś/
Powiedz jak, co mam zrobić, spróbuj naprawić chociaż coś/
Chociaż teraz pomóż mi.../ x 2

Kraków

Kraków jeszcze nigdy tak jak dziś
Nie miał w sobie takiej siły i
Może to ten deszcz
Może przez tę mgłę
Może to mój nastrój
Ale w każdej twarzy ciągle
Widzę Cię

W uśmiechach turystów rynek tonie znów
Ktoś zakrzyknął głośno, błysnął flesz
Na Gołębiej Twój
Płaszcz zaczepił mnie
W wystawowym oknie
W autobusie
W tłumie gdzieś

Widzę Cię
Tak wiem
Nie zrobię więcej zdjęć
Tak wiem
Nie będę prosił lecz
Tak wiem
To przecież żaden grzech
Tak wiem
Tak wiem

Kraków hejnał gra
Tak wita mnie
Patrzy na mnie jakby wiedział że
Wracam po to by
Choć na kilka chwil
Zamknąć oczy i
Móc uwierzyć że

Znów widzę Cię
Tak wiem
Nie zrobię więcej zdjęć
Tak wiem
Nie będę prosił lecz
Tak wiem
To przecież żaden grzech
Tak wiem
Tak wiem

Miłość w czasach popkultury

Moja pierwsza wielka miłość
Zaczęła się i nagle skończyła
Boleśnie, zbyt późno
Zwłaszcza dla mnie
A nie dla Ciebie

Poświęciłem dużo energii
Na to co było wtedy dla mnie najważniejsze najlepsze
Dla mnie tylko a nie dla Ciebie

Źle się skończył ten dzień
Pamiętam to
Nie wiedziałem czego chcę
Lecz teraz wiem
Że źle się skończył ten dzień
Co z tego że jestem mało odporny

Generalnie jest teraz spoko
Zapomniałem już dosyć sporo
Zakochałem się na nowo
W brukowej gazecie i internecie
Bo lubię zjawisko pop kulturowe
Lubię filmy zwłaszcza życiowe
Romantyczne, o miłości
O mojej i Twojej ułomności

Źle się skończył ten dzień
Pamiętam to
Nie wiedziałem czego chcę
Lecz teraz wiem
Że źle się skończył ten dzień
Co z tego że jestem mało odporny

My

Ja twardy lód
Zimnem głaszczę Twoją dłoń
Ja tak prosto w twarz
Kłamię Cię każdego dnia

Ale Ty
Ty mnie dobrze znasz
Wszystko o mnie wiesz
Wiem wybaczasz mi
Że wszystko przeze mnie

Ja jeden z was
Uśmiech skrada się przez twarz
Ja namiętnie gram
Wiesz inaczej nie mam szans

Ty
Ty mnie dobrze znasz
Wszystko o mnie wiesz
Wiem wybaczasz mi
Że wszystko przeze mnie

Ty
Najlepsza jaką znam
Nie trzeba wierszy nam
Nie muszę się już bać że
Wszystko przeze mnie

Ty
Ty mnie dobrze znasz
Wszystko o mnie wiesz
Wiem wybaczasz mi że
Wszystko przeze mnie

Ty
Najlepsza jaką znam
Twój długi czarny płaszcz
Padał deszcz
Padał deszcz

Nienawiść

I nagle skończy się to wszystko w co wierzysz
Co kochasz zasypie śnieg
Dziki uniesie Cię wiatr
Upuści Cię nagle
Uderzysz
Ufałeś mu tak

Ale Ty nigdy nie poddasz się

Nie wierz nigdy nie
W tych co ciągle udają i ciągle uśmiechają się
Nie wierz nigdy nie
W to niebo, które zawsze niebieskie jest

Ale Ty nigdy nie poddasz się
Chcesz zabić i zniszczyć, zniewolić nienawiść
Ja też

Sprzedawcy marzeń

Jaki piękny jest ten świat, tylko czarne białe. To jest proste, widzę - wiem
Już tu siedzę jakiś czas, lubię dużo wiedzieć i nie wzrusza mnie już nic

Ty widzisz we mnie coś, nie ma ideału a miłość ślepa jest
I chyba nie wiesz, że telewizja kłamie - nie wszystko możesz mieć

Nie mogę zrobić nic, sterowany jestem wciąż
Nie musisz starać się, przecież jesteś też jak ja...

Powiedzieć coś bym chciał, mam pustke w głowie, zgubiłem znowu się
I nie chce mi się nic, jestem już zmęczony. To nie był dobry dzień

Nie mogę zrobić nic, sterowany jestem wciąż
Nie musisz starać się, przecież jesteś też jak ja...

Szklany człowiek

Jeszcze noc się wokół tli a już wiem, że dzień jest zły
Zdjęcia gwiazd w gazecie chleb
I jak zwykle moja twarz byle jaki wygląd ma
A na włosach jakiś spray

Palę w piecu ciepło jest moje wiersze trochę wstyd
Gdzieś na ścianie dyplom mam trzecie miejsce w skoku w dal
Znowu na nic przydam się lepiej chyba pójdę spać
Nie oglądaj moich zdjęć

Bo nie ma we mnie nic i nic nie jestem wart
A czerwień mojej krwi to tylko jakiś żart
I zapominać chcę tak często jak się da
Że nie ma we mnie nic i nic nie jestem wart

Ty pilnuj moich snów i przychodź kiedy chcesz
Te chwile z moich dni do jednej dłoni zbierz
I nie pocieszaj mnie i tak tu będę stał
Bo nie ma we mnie nic i nic nie jestem wart

Wieża melancholii

Pytasz wciąż
Co tam u mnie, czy cos
Zmieniło się, chyba nie

Znowu dziś
Chciałem odmienić świat
Ale z tego i tak nie wyszło nic

Smutna twarz
Czy to już jestem ja
Czy to ten kogo ty tylko znasz

Ja i tak
Przecież nie zmienię się
Choćbym nie wiem naprawdę jak chciał

Tylko pstryk i już nie ma mnie
Czasem bardzo tego chcę
Zostawić wszystkich was
Szukam czegoś przez cały czas
Co zatrzyma mnie

Wszystko drży
I przeszkadza mi śmiech
Lepiej odejdź już stąd. Zostaw mnie

Nic to nic
Przecież wiesz, przejdzie mi
Tylko deszcz zmyje z szyb brudny śnieg

Tylko pstryk i już nie ma mnie
Czasem tylko tego chcę
I już nie starać się
Siedzę sam w tej wieży bez dna

Za zamkniętymi oczami

Tylko zamknę oczy zrobię jak chcesz
Strach
Udaję cały czas tak niezwykle rzadko chce mi się śmiać
Strach
Jeżeli to coś da fantastyczny pomysł na życie mam
Strach
Ty dobrą radę masz sugerujesz "nie" chcę zrobić "tak"
Strach
Przez wielką dziurę w drzwiach publikuję wszystko zobacz to ja
Strach
Po cichu wpadam w złość już nie mogę dłużej patrzeć i stać
Strach
Strach
I znowu szukam słów by wykrzyczeć wszystko "nie lubię was"
Strach

Zwykły dzień

Do fontanny wrzucam grosz
Na rowerze ktoś
Rekord bije swój
Ktoś oczyścił brudny staw
Ktoś przekroczył wpław
Rzekę wspomnień złych

Dzień zwykły dzień
Deszcz na twarzy
Czarno biały film komedia
Ludzi w kinie tłum

Dzień zwykły dzień
Deszcz na twarzy
Czarno biały film komedia
Ludzi w kinie tłum

Gdzieś o pięćset kroków stąd
W ręku niesie ktoś
Pełno różnych spraw
Może kupię sobie psa
Może lepiej lwa
Kobiet będzie w bród

Dzień zwykły dzień
Deszcz na twarzy
Czarno biały film komedia
Ludzi w kinie tłum

Dzień zwykły dzień
Deszcz na twarzy
Czarno biały film komedia
Ludzi w kinie tłum