Zosia - Samosia
Jest
taka Zosia,
Nazwano ją Zosia-Samosia,
Bo wszystko "Sama! Sama! Sama!"
Ważna mi dama!
Wszystko sama lepiej wie,
wszystko sama robić chce,
Dla niej szkoła, książka, mama
nic nie znaczą - wszystko sama!
Zjadła wszystkie rozumy,
Więc co jej po rozumie?
Uczyć się nie chce - bo po co,
Gdy sama wszystko umie?
A jak zapytać Zosi:
- Ile jest dwa i dwa?
- Osiem!
- A kto był Kopernik?
- Król!
- A co nam Śląsk daje?
- Sól!
- A gdzie leży Kraków?
- Nad Wartą!
- A uczyć się warto?
- Nie warto!
Bo ja sama wszystko wiem
i śniadanie sama zjem,
I samochód sama zrobię
I z wszystkim poradzę sobie!
Kto by się tam uczył, pytał,
Dowiadywał się i czytał,
Kto by sobie głowę łamał,
Kiedy mogę sama, sama!
- Toś ty taka mądra dama?
A kto głupi jest!
- Ja sama!
Bambo
Murzynek Bambo w Afryce mieszka,
Czarną ma skórę ten nasz koleżka.
Uczy
się pilnie przez całe ranki
Ze swej murzyńskiej "Pierwszej czytanki".
A gdy
do domu ze szkoły wraca,
Psoci, figluje - to jego praca.
Aż mama
krzyczy: "Bambo, łobuzie!"
A Bambo czarną nadyma buzię.
Mama powiada: "Napij się mleka",
A on na drzewo mamie ucieka.
Mama
powiada: "Chodź do kąpieli",
A on się boi, że się wybieli.
Lecz
mama kocha swojego synka,
Bo dobry chłopak z tego Murzynka.
Szkoda,
że Bambo czarny, wesoły
Nie chodzi razem z nami do szkoły.
Okulary
Biega, krzyczy pan Hilary:
"Gdzie są moje okulary?"
Szuka
w spodniach i w surducie,
W prawym bucie, w lewym bucie.
Wszystko
w szafach poprzewracał,
Maca szlafrok, palto maca.
"Skandal!
-- krzyczy -- nie do wiary!
Ktoś mi ukradł okulary!"
Pod kanapą,
na kanapie,
Wszędzie szuka, parska, sapie!
Szuka
w piecu i w kominie,
W mysiej dziurze i w pianinie.
Już podłogę
chce odrywać,
Już policję zaczął wzywać.
Nagle
zerknął do lusterka...
Nie chce wierzyć... Znowu zerka.
Znalazł!
Są! Okazało się,
Że je ma na własnym nosie.
Słoń
Trąbalski
Był sobie słoń wielki - jak słoń.
Zwał się ten słoń Tomasz Trąbalski.
Wszystko, co miał, było jak słoń!
Lecz straszny był Zapominalski.
Słoniową
miał głowę i nogi słoniowe,
I kły z prawdziwej kości słoniowej,
I trąbę, którą wspaniale kręcił,
Wszystko słoniowe - oprócz pamięci.
Zaprosił
kolegów słoni na karty
Na wpół do czwartej.
Przychodzą - ryczą: "Dzień dobry, kolego!"
Nikt nie odpowiada,
Nie ma Trąbalskiego.
Zapomniał! Wyszedł!
Miał
przyjść do państwa Krokodylów
Na filiżankę wody z Nilu:
Zapomniał! Nie przyszedł!
Ma on
chłopczyka i dziewczynkę,
Miłego słonika i śliczną słoninkę.
Bardzo kocha te swoje słonięta,
Ale ich imion nie pamięta.
Synek nazywa się Biały Ząbek,
A ojciec woła: "Trąbek! Bombek!"
Córeczce na imię po prostu Kachna,
A ojciec woła: "Grubachna! Wielgachna!"
Nawet
gdy własne imię wymawia,
Gdy się na przykład komuś przedstawia,
Często się myli Tomasz Trąbalski
I mówi: "Jestem Tobiasz Bimbalski".
Żonę
ma taką - jakby sześć żon miał!
(Imię jej: Bania, ale zapomniał),
No i ta żona kiedyś powiada:
"Idź do doktora, niechaj cię zbada,
Niech cię wyleczy na stare lata!"
Więc
zaraz poszedł - do adwokata.
Potem do szewca i rejenta.
I wszędzie mówi, że nie pamięta!
"Dobrze
wiedziałem, lecz zapomniałem,
Może kto z panów wie czego chciałem?"
Błąka
się, krąży, jest coraz później,
Aż do kowala trafił, do kuźni.
Ten chciał go podkuć, więc oprzytomniał,
Przypomniał sobie to co zapomniał!
Kowal
go zbadał, miechem podmuchał,
Zajrzał do gardła, zajrzał do ucha,
Potem opukał młotem kowalskim
I mówi: "Wiem już, panie Trąbalski!
Co dzień na głowę wody kubełek
oraz na trąbie zrobić supełek".
I chlust go wodą! Sekundę trwało
I w supeł związał trąbę wspaniałą!
Pędem
poleciał Tomasz do domu.
Żona w krzyk: "Co to?!" - "Nie mów nikomu!
To dla pamięci!" - "O czym?" - "No ... chciałem..."
- "Co chciałeś?" - "Nie wiem! Już zapomniałem!"
Kaczka
Dziwaczka
Nad rzeczką
opodal krzaczka
Mieszkała kaczka-dziwaczka,
Lecz zamiast trzymać się rzeczki
Robiła piesze wycieczki.
Raz poszła
więc do fryzjera:
"Poproszę o kilo sera!"
Tuż obok
była apteka:
"Poproszę mleka pięć deka."
Z apteki
poszła do praczki
Kupować pocztowe znaczki.
Gryzły
się kaczki okropnie:
"A niech tę kaczkę gęś kopnie!"
Znosiła
jaja na twardo
I miała czubek z kokardą,
A przy tym, na przekór kaczkom,
Czesała się wykałaczką.
Kupiła
raz maczku paczkę,
By pisać list drobnym maczkiem.
Zjadając tasiemkę starą
Mówiła, że to makaron,
A gdy połknęła dwa złote,
Mówiła, że odda potem.
Martwiły
się inne kaczki:
"Co będzie z takiej dziwaczki?"
Aż wreszcie
znalazł się kupiec:
"Na obiad można ją upiec!"
Pan kucharz
kaczkę starannie
Piekł, jak należy, w brytfannie,
Lecz
zdębiał obiad podając,
Bo z kaczki zrobił się zając,
W dodatku cały w buraczkach.
Taka to była dziwaczka!
Leń
Na tapczanie
siedzi leń,
Nic nie robi cały dzień.
- O wypraszam to sobie!
- Jak to? Ja nic nie robię?
- A kto siedzina tapczanie?
- A kto zjadł pierwsze sniadanie?
- A kto dzisiaj pluł i łapał?
- A kto się w głowę podrapał?
- A kto dziś zgubił kalosze?
- O - o! Proszę!
Na tapczanie
siedzi leń,
Nic nie robi cały dzień.
- Przepraszam!
A tranu nie piłem?
- A uszu dzisiaj nie myłem?
- A nie urwałem guzika?
- A nie pokazałem języka?
- A nie chodziłem się strzyc?
- To wszystko nazywa się nic?
Na tapczanie
siedzi leń,
Nic nie robi cały dzień.
Nie poszedł
do szkoły, bo mu się nie chciało,
Nie odrobił lekcji, bo czasu miał za mało.
Nie zasznurował trzewików, bo nie miał ochoty,
Nie powiedział "dzień dobry", bo z tym za dużo roboty,
Nie napoił Azorka, bo za daleko jest woda,
Nie nakarmił kanarka, bo czasu mu było szkoda;
Miał zjeść kolację - tylko ustami mlasnął,
Miał położyć się spać - nie zdążył - zasnął.
Śniło mu się, że nad czymś ogromnie się trudził;
Tak zmęczył się tym snem, że się obudził.
Samochwała
Samochwała
w kącie stała
I wciąż tak opowiadała:
Zdolna
jestem niesłychanie,
Najpiękniejsze mam ubranie,
Moja buzia tryska zdrowiem,
Jak coś powiem, to już powiem,
Jak odpowiem, to roztropnie,
W szkole mam najlepsze stopnie,
Śpiewam lepiej niż w operze,
Znakomicie muchy łapię,
Wiem, gdzie Wisła jest na mapie,
Jestem mądra, jestem zgrabna,
Wiotka, słodka i powabna,
A w dodatku daję słowo,
Mam rodzinę wyjątkową:
Tato mój do pieca sięga,
Moja mama - taka tęga,
Moja siostra - taka mała,
A ja jestem - samochwała!
Kołysanka dla Pinokia
Ciemną nocą, nocą ciemną
wszyscy poszli spać:
stolarz przestał wbijać gwoździe,
świerszczyk przestał grać.
Tylko
pajac nie chciał zasną.
Zamiast wleźć pod koc
chciał się bawić. Tańczyć,
śpiewać przez calutką noc.
Włączył
wszystkie pozytywki,
patefony trzy
i nakręcił stary zegar,
by odpędzić sny...
Rozkukała
się kukułka.
Gra piosenek sześć!
Aż się ze snu zerwał stolarz:
- Jak to można znieść?!
Kto nakręcił
katarynkę?
Czemu dzwoni dzwon?
Czy nie widzisz pajacyku,
że tu wszyscy śpią?!
- Chciałem
tańczyć - chlipnął pajac.
- Chciałem zrobić bal...
- Nie płacz, synku - westchnął stolarz.
- Bo mi ciebie żal!
Umył
twarz i ruszył w tany.
Świerszcz na skrzypcach grał.
Księżyc słuchał zadumany,
a Pinokio... spał!
|
Abecadło
Abecadło
z pieca spadło,
O ziemię się hukło,
Rozsypało się po kątach,
Strasznie się potłukło:
I -- zgubiło kropeczkę,
H -- złamało kładeczkę,
B -- zbiło sobie brzuszki,
A -- zwichnęło nóżki,
O -- jak balon pękło,
aż się P przelękło.
T -- daszek zgubiło,
L -- do U wskoczyło,
S -- się wyprostowało,
R -- prawą nogę złamało,
W -- stanęło do góry dnem
i udaje, że jest M.
Lokomotywa
Stoi na stacji lokomotywa,
Ciężka, ogromna i pot z niej spływa:
Tłusta oliwa.
Stoi
i sapie, dyszy i dmucha,
Żar z rozgrzanego jej brzucha bucha:
Uch - jak gorąco!
Puff - jak gorąco!
Uff - jak gorąco!
Wagony do niej podoczepiali
Wielkie i ciężkie, z żelaza, stali,
I pełno ludzi w każdym wagonie,
A w jednym krowy, a w drugim konie,
A w trzecim siedzą same grubasy,
Siedzą i jedzą tłuste kiełbasy,
A czwarty wagon pełen bananów,
A w piątym stoi sześć fortepianów,
W szóstym armata - o! jaka wielka!
Pod każdym kołem żelazna belka!
W siódmym dębowe stoły i szafy,
W ósmym słoń, niedźwiedź i dwie żyrafy,
W dziewiątym - same tuczone świnie,
W dziesiątym - kufry, paki i skrzynie,
A tych wagonów jest ze czterdzieści,
Sam nie wiem, co się w nich jeszcze mieści.
Lecz choćby przyszło tysiąc atletów
I każdy zjadłby tysiąc kotletów,
I każdy nie wiem jak się wytężał,
To nie udźwigną, taki to ciężar.
Nagle - gwizd!
Nagle - świst!
Para - buch!
Koła - w ruch!
Najpierw
-- powoli -- jak żółw -- ociężale,
Ruszyła -- maszyna -- po szynach -- ospale,
Szarpnęła wagony i ciągnie z mozołem,
I kręci się, kręci się koło za kołem,
I biegu przyspiesza, i gna coraz prędzej,
I dudni, i stuka, łomoce i pędzi,
A dokąd? A dokąd? A dokąd? Na wprost!
Po torze, po torze, po torze, przez most,
Przez góry, przez tunel, przez pola, przez las,
I spieszy się, spieszy, by zdążyć na czas,
Do taktu turkoce i puka, i stuka to:
Tak to to, tak to to , tak to to, tak to to.
Gładko tak, lekko tak toczy się w dal,
Jak gdyby to była piłeczka, nie stal,
Nie ciężka maszyna, zziajana, zdyszana,
Lecz fraszka, igraszka, zabawka blaszana.
A skądże
to, jakże to, czemu tak gna?
A co to to, co to to, kto to tak pcha,
Że pędzi, że wali, że bucha buch, buch?
To para gorąca wprawiła to w ruch,
To para, co z kotła rurami do tłoków,
A tłoki ruszają z dwóch boków
I gnają, i pchają, i pociąg się toczy,
Bo para te tłoki wciąż tłoczy i tłoczy,
I koła turkocą, i puka, i stuka to:
Tak to to, tak to to, tak to to, tak to to!...
Muchy
samochwały
U chomika w gospodzie
Siedzą muchy przy miodzie.
Siedzą, piją koleją
I z pająków się śmieją.
Podparły
się łapkami
Nad pełnymi kuflami.
Zagiął chomik żupana,
Miód dolewa do dzbana.
"Żebyś,
kumo, wiedziała,
Com już sieci narwała,
Com z pająków nadrwiła,
Tobyś ledwo wierzyła!"
"Moja
kumo jedyna!
Czy mi pająk nowina?
Śmiech doprawdy mnie bierze...
Pająk!... Także mi zwierzę!"
"Żebyś,
kumo, wiedziała,
Trzem pająkom bez mała,
Jak się dobrze zasadzę,
Trzem pająkom poradzę!"
"Moja
kumo kochana!
(Chomik, dolej do dzbana!)
Moja kumo jedyna,
Czy mi pająk nowina?"
Prawi
jedna, to druga,
A tu z kąta coś mruga...
Prawi czwarta i piąta,
A coś czai się z kąta.
Pająk
ci to, niecnota!
Nić - tak długą - namota!
Zdusił muchy przy miodzie,
W chomikowej gospodzie.
Stefek Burczymucha
O większego trudno zucha,
Jak był Stefek Burczymucha...
- Ja nikogo się nie boję!
Choćby niedźwiedź... To dostoję!
Wilki?... Ja ich całą zgraję
Pozabijam i pokroję!
A te hieny, te lamparty
To są dla mnie czyste żarty!
Lew!... Cóż lew jest - kociak duży!
Naczytałem się podróży!
I znam tego jegomości,
Co zły tylko, kiedy pości.
Szakal,
wilk?... Straszna nowina!
To jest tylko większa psina!...
(Brysia mijam zaś z daleka,
bo nie lubię, gdy kto szczeka!)
Komu zechcę, to dam radę!
Zaraz za ocean jadę,
I nie będę Stefkiem chyba
Jak nie chwycę wieloryba! -
I tak
przez dzień boży cały
Zuch nasz trąbi swe pochwały.
Aż raz usnął gdzieś na sianie...
Wtem się budzi niespodzianie.
Patrzy, a tu jakieś zwierzę
Do śniadania mu się bierze.
Jak nie zerwie się na nogi,
Jak nie wrzaśnie z wielkiej trwogi -
Pędzi, jakby chart ze smyczy...
- Tygrys, tato! Tygrys! - krzyczy.
- Tygrys?... - ojciec się zapyta.
- - Ach, lew może!... Miał kopyta
Straszne! Trzy czy cztery nogi,
Paszczę taką! Przy tym rogi...
- Gdzież to było?
- Tam na sianie,
Właśnie porwał mi śniadanie...
Idzie
ojciec, służba cała,
Patrzą... A tu myszka mała,
Polna myszka siedzi sobie
I ząbkami serek skrobie!...
Zła
zima
Hu! Hu! Ha! Nasza zima zła!
Szczypie w nosy, szczypie w uszy
Mroźnym śniegiem w oczy prószy,
Wichrem w polu gna!
Nasza zima zła!
Hu! Hu!
Ha! Nasza zima zła!
Płachta na niej długa, biała,
W ręku gałąź oszroniała,
A na plecach drwa...
Nasza zima zła!
Hu! Hu!
Ha! Nasza zima zła!
A my jej się nie boimy,
Dalej śnieżkiem w plecy zimy,
Niech pamiątkę ma!
Nasza zima zła!
Dyzio
Trąbalak
Dyzio Trąbalak jest słoniem -
tak twierdzą jego rodzice.
Znaki szczególe? Trąba.
A trąbę ma jak gaśnicę.
Gdy chluśnie wodą z trąby
wieżowiec można skąpać,
a brzuch ma tak pojemny
jak wielka motopompa.
W strażackim kasku chodzi
i ma pięć klepek w głowie,
a resztę to o sobie
sam Dyzio już opowie:
- Gasiłem
pożary jak tydzień długi,
gasiłem pożary jeden po drugim.
W poniedziałek - osioł dał dziecku
do zabawy pudełko zapałek.
We wtorek u goryli
żelazka nie wyłączyli.
W środę - wielbłąd z wielbłądem
zostawił grzałkę pod prądem.
W czwartek w domu indyków
zasnęli przy czajniku.
W piątek - u pani krowy
wybuchł piecyk gazowy.
W sobotę - gęś z prosięciem
zrobili krótkie spięcie.
A w niedzielę
wytrąbiłem im do słuchu:
Dość mam takich lekkomyślnych lekkoduchów!
Nie umiecie się obchodzić z gazem, z prądem?
Gdzie rozwaga? Gdzie ostrożność? Gdzie rozsądek?
Żeby skończyć z pożarami w naszym mieście
klepki w łepki powstawiajcie sobie wreszcie!
Tak zrobili
jak powiedział Dyzio strażak -
powstawiali sobie klepki u bednarza,
z pożarami się skończyło i nasz Dyziek
trąbą klomby dziś podlewa przy remizie.
Pingwinek
Był raz Pingwinek, który chciał latać,
kłopot z nim mieli mama i tata.
Bo wbrew ogólnie przyjętej modzie
próby latania ponawiał co dzień.
Od dziecka
straszne wyprawiał hece,
krzyczał: - Już frunę! - krzyczał: - Już lecę!
- Będę lotnikiem! Będę pilotem! -
i bęc! - na ziemię padał z łoskotem.
Startował
z miejsca, startował z biegu
i bęc! - lądował twardo na śniegu.
Śmiały
się z niego Morsy i Foki,
Mewy ze śmiechu zrywały boki.
I wtórowały im Morskie Krowy:
- Ty sobie wybij latanie z głowy!
A Pingwin,
wchodząc na górki czubek,
mruknął: - Podejmę ostatnią próbę!
Wszedł na wierzchołek, skoczył z wierzchołka,
sturlał się z górki w dwustu koziołkach.
I gdy
się wreszcie skończyła górka,
do oceanu z górki dał nurka.
Jak złowił
rybę w tym oceanie,
to z głowy sobie wybił latanie.
I odtąd snuje marzenia takie:
- Kiedy dorosnę, będę rybakiem!
Chory kotek
Pan kotek był chory i leżał w łóżeczku.
I przyszedł kot doktor.
- Jak się masz, koteczku?
- Źle bardzo - i łapkę wyciągnął do niego
Wziął za puls pan doktor poważnie chorego
I dziwy mu prawi:
- Zanadto się jadło,
Co gorsza, nie myszki, lecz szynki i sadło;
Źle bardzo.. gorączka!
Źle bardzo, koteczku!
Oj, długo ty, długo, poleżysz w łóżeczku.
I nic jeśćnie będziesz, kleiczek i basta,
Broń Boże kiełbaski, słoninki lub ciasta.
- A myszki nie można? - zapyta koteczek -
Lub z ptaszka małego choć parę udeczek?
- Broń Boże! pijawki i dieta ścisła!
Od tego pomyślnośc w leczeniu zawisła.
I leżał koteczek.
Kiełbaski i kiszki
Nietknięte;
z daleka pachniały mu myszki.
Patrzcie, jak złe łakomstwo!
Kotek przebrał miarę,
Musiał więc nieboraczek srogą ponieść karę!
Tak się i z Wami, dziateczki, stać może:
Od łakomstwa broń Was Boże!
|